Tak na pożegnanie.
Za otwarcie i zaufanie przepraszam do swojej skorupki pomału wracam
zaufałem kiedyś osobie
oj nie różyczko nie mówię o tobie
kochałem ją tak bez pamięci
jeszcze teraz w sercu jej obraz się mieści
myślałem o niej dosyć poważnie
by jej nie zranić żyłem uważnie
lecz przyszedł czas taki
czułem się z nią tak jak czują się ptaki
to był mój błąd bardzo głęboki
nadeszły dla nas pochmurne obłoki
za dużo luzu brak ostrożności
słów połamały się najtwardsze kości
parę słów, kilka żartów w nadmiarze
do teraz się czuje jak po słonecznym
udarze
pamiętaj różyczko moja miła
byś do życia na luzie podchodziła
puenta moja droga jest taka
nigdy nie znasz
i nigdy nie poznasz skrytego raka
Ja żyje dalej uderzam do przodu nikt mi nigdy nie sprawi zawodu tylko z jednego marnego powodu w skorupie żyje od czasu porodu
Komentarze (2)
A jeżeli różyczka poznała JUŻ raka? Bardziej niż się
jemu wydaje i dlatego on "podkulił ogon" i uciekł? A
może przestraszył się?
racze zwyczaje znane ale dobrego serca jest i kocha
piękno więc w skorupie nie usiedzi długo.Wiersz
opowiedział pięknie na przestrogę Forma ładna