Tam gdzie...
Na krańcu codzienności.
Zastrugany portal -
sosnowa krata
spowita aluminium.
Odzyskujesz pigment.
Źrenice się poszerzają.
Pęka Zasłona.
Czarny pył płynie ku górze.
*
I znowu przed zaparowanym
lustrem. Nie widząc swej
twarzy. Klucz zawieszony na
szyi otwiera malutkie
drzwiczki. A potem
skarpla się żal za żalem.
Pęka Zasłona.
Cienie delikatnej pomadki.
*
Kiedy stopnieje zastygły
wodospad. Wszystko poleje się
zwykłym nurtem. Wtedy ponownie
staniesz. Na krańcu świata.
Tam gdzie diabłu się mówi
dobranoc.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.