Tam, gdzie słońca wschód
wiecznym sierotom
W swym zwięzłym autobiogramie określiłem
się również jako tłumacz anglojęzycznej
klasyki na śląski.
W swym środowisku uznawany jestem za
eksperta w dziedzinie mowy śląskiej, a moje
translatorskie poczynania są, wierzcie mi,
pionierskie.
Śląsk i Ślązacy są nadal niesłusznie przez
niektórych Polaków traktowani lekceważąco,
mimo tego, że już w czasach międzywojnia
poziom cywilazycyjny śląskiej ziemi od
reszty Polski dzieliła niemal przepaść.
Mało kto wie, że Ślązacy przyjęli Chrzest
na wiek przed państwem polskim Mieszka I i
to z tych samych rąk. Ten fakt chyba coś
mówi!
Dziś przekładam kultowy hit wszechczasów,
najbardziej popularny wśród początkujących
adeptów gitary:
The House Of The Rising Sun
There is a house in New Orleans,
They call the Rising Sun.
It’s been the ruin of many a poor soul
And me, oh, God, I’m one!
My mother she’s a tailor,
She sews my new blue jeans
And father was a gamblinman,
He drinks down in New Orleans!
The only think a drunkerd needs:
Is a suitcase and a trunk,
Only tim he’s half satisfied
Is when he’s on the drunk!
Oh, mamma, go tell your children:
Never do like I have done!
Spend the life in sin and misery
In the House Of The Rising Sun!
Well, I got one foot on the platform,
My other foot on the train…
I’m a-goin’ back to New Orleans
To wear myb all and chain!
My life is almost over,
My race is almost run!
Goin’ back down to New Orleans
To that house of The Rising Sun!
https://www.youtube.com/watch?v=NU3KELkd-zY
Tu zamieszczam przekład tego przeboju,
którego źródła stanowiły anonimowa wersja
pierwotna z początku XXw.(walczyk folkowy)
oraz ta wylansowana w latach 60 ubiegłego
wieku przez brytyjską grupę "Animals":
Dom Wschodzącego Słońca
Jest gdzieś w New Orleans taki jeden
dom,
A zwą go tam „Słońca Wschód”,
O którym opowie wam mały brzdąc,
A kochał go tylko Bóg!
Matka krawcowa uszyła mu w mig
Nowe dżinsy w kolorze blue,
A ojciec – szuler i łajdak jak nikt
Ukochał karciany stół.
Kiepski był z niego i ojciec, i mąż,
Przy kartach zalewał się w sztok,
Naiwnych on faciów połykał jak wąż
I kabzę nabijał co noc!
Matko, posłuchaj i chroń dziatki swe,
Nie wypuszczaj ich samych na bruk!
Bo trafią na dno, tam gdzie nędza i
grzech
I ten dom, co go zwą : „Słońca Wschód”!
Mam pociąg… Z peronu wskakuję co tchu
I wracam tam wszystkim na złość
Do domu o nazwie tej: „Słońca Wschód”,
Bo jak kula u nogi mój los!
Umyka mi życie po smutny swój kres,
To pędzi mój pociąg, no cóż…
A Nowy Orlean przygarnie mnie wnet
I ten dom, co go zwą „Słońca Wschód”!
Następnie wprowadzę Was w zapowiedziany
śląski klimat. Z 10 lat temu, w ramach
pewnego eksperymentu, przekładałem
najpiękniejsze evergreeny bezpośrednio na
śląski.
Kłopot leżał wtedy nie tyle w przekraczaniu
barier leksykalnych, co w doborze
szczegółowych motywów i wątków, które
zgadzałyby się z lokalnymi śląskimi
realiami. W tym przypadku wybór mój padł na
szczególne miejsce – śląską osadę Lipiny
(od czasów powojennych dzielnica miasta
Świętochłowice).
Osada ta owiana jest magiczną sławą, a może
i nawet mroczną niesławą. Tytułowa „bana”,
to teren wokół torów kolejowych, miejsca
egzystencji najbardziej szemranego
towarzystwa!!!
Lipiny-Bana
Na banie w Lipinach ten dom, trzeci
sztok,
Kaj strach mo przelecieć i pies!
Kaj smród ze chasioków, kaj i sztela co
krok,
Tam bajtel tak sie chowoł na złe!
Matka go słała do sklepu na pomp,
On zbieroł sie sztomle na zaś,
A łojciec, ten ciarach, tintała i lomp,
Ino patrzoł, kaj sie ożryć i kraść!
Przy kartach wyrobioł, cyganioł i klon,
Za ceski by zabioł ten cep!
Kożdego wycyckoł, tak, jak ino chcioł,
Aż blank nie naplompoł w ten łeb!
Cóż, matka, poradzisz, na bieda i
grzech,
Przy bajtlach, co chowo je plac,
Na głodne te pyski, po ajnfartach ten
śmiech,
Naprańców namytych na glanc!
Ty już bajtla mosz z gowy, mamulko, kaś
jest?!
Jo państwowe mom spanie i kust.
Jak byda blank gotowy, to postarom sie
fest,
Byś ty miała i na chlyb i na wuszt!
Tam w Lipinach na banie tyn dom stoi, jako
stoł,
Tam bezma i bez lato jest mróz!
Tam juzaś mie drapną, jo to wiem,
zołwizoł
I blank mi to wisi i szlus!!!
Tak oto motyw młodego człowieka,
wyrzuconego na margines normalnego,
godziwego i bezpiecznego życia trafił z
Nowego Orleanu na Śląsk i chyba podobnie
może uwodzić swą posępną urodą!!!
klimatologom śląskim
Komentarze (19)
Dzisiaj wiele dzielnic śląskich miast upodabnia się do
Lipin. Chyba na tym zależało zachodowi po wejściu
Polski do UE. Przemysł padł, szkoły polikwidowane,
pracy dla młodych nie ma, starszych nie stać na
przeżycie, dzieci rodzi się mniej, ale sierot nie
ubywa... To wszystko, co tu istniało, było zbyt dobre
i mocne, zagrażało interesom kapitalistów
(demokratów?).
Pozdrawiam prawie z Lipin!
Art Klater nie sposób Ciebie ominąć bo tworzysz
niepowtarzalny klimat w swoich wierszach i kultywujesz
tradycję śląską Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo ciekawe pozdrawiam
Ja uwielbiam zachody słońca i zaraz potem gwiazd
spektakl w otchłani dla mnie wcale nieciemnej..
Nabieram wdech i wjeżdżam gdzie chce a,każde mjejsce
memu sercu przyjemne..
Pojawie się nawet w diabelskich głębinach by łamać
radośnie schematy..
Pijanym krokiem ku gwiazdą
Z tymi co sercu za braty..
Pozdrawiam serdecznie