tato?
w kałuży moczu
pod drzwiami leżę
wstyd mnie opuścił
i długo nie wraca
opary wódki
jak nie boskości aura
brudem podłogi
do mnie przylegają
do zamka sięgnąć
próbuję
nie mogę
nie chcę
rezygnuję i leżę
sąsiadów kot
niemy oskarżyciel
już uszy obraca
ktoś więc nadchodzi
z poziomu podłogi
przez butelki dno
niczym lornetki szkło
schody obserwuję
znajomy to tupot
i śmiech wesoły
buty przez
butelki lunetę
widać doskonale
skąd one je mają?
Mikołaj im przyniósł?
nie pamiętam...
bo nie chcę?
parodia uśmiechu
upadłego aktora
me usta wykrzywia
nie znajduję tarczy
na dzieci mych własnych
spojrzenia sztylety
pali mnie jak wódka
głosów ich dźwięk
gdy pytają
"tato" ?
Komentarze (1)
jeżeli w tym wierszu to TY, to masz odwagę i poczucie
realności--a to BARDZO dużo żeby widzieć świat
normalnie, czasami ktoś myśli "podwójnie widzi się
lepiej-inni ale widzą nas o wiele Gorzej---kto o tym
pisze ma odwagę-i niech będzie Tatą-by inni mogli być
dumni ;GC