Teatr Jednego Aktora
Czas płynie nieubłaganie,
A ja…
A ja w swój teatrzyk się bawię.
Chociaż tak naprawdę to nie zabawa,
Tylko trudna i żmudna przeprawa.
Często chodzę w niedopasowanym humorze,
Nie wspomnę już o moim ubiorze.
Wewnętrzna siła mnie podnosi
Jak dźwig do góry unosi.
Choć kiedyś wszystko stracę,
To z dnia na dzień się bogacę.
Zapewne będę tym znanym nieznanym,
Gdzieś przez publiczność zapomnianym.
Przez tę publiczność, która rzadko mnie
odwiedzała,
A jeśli już to robiła – to zazwyczaj
gwizdała.
Takim właśnie jestem aktorem…
Chyba powinienem zostać manipulatorem.
Potrafię wszystko zmanipulować,
Tylko… moje życie pewnych planów nie może
wykonać.
Niektóre akty z mojego przedstawienia
Powinny być do wyrzucenia.
Jednak najlepsze jest to,
Że Teatr Jednego Aktora
Wciąż porusza się autostradą do piekła,
Z której wena jeszcze nie uciekła,
A jeśli odejdzie gdzieś ona w las,
To wspomnę ten nietuzinkowy czas.
Komentarze (23)
Ciekawy pomysł, lecz zawsze co jest inne jak wszytko
jest ciekawe. Dobrze się czyta. Pozdrawiam.
Dziękuję, pani Celino i pozdrawiam :)
ciekawy temat ale jeszcze trochę korekty i ok:)
Dziękuję, pani Anno :)
(wymaga)
Witaj!
Wiersz fajny ale wyaga jeszcze pracy.
( nie staraj siena siłę o rymy, one powinny być prawie
niezauważalne w tekście)
Dziękuję, Angel Boy :)
Bardzo melancholijny i przyjemny wiersz :) Podoba mi
się :) Pozdrawiam +++