trzepot
biorąc do ręki
spaloną siarkę z zapałki
jeszcze gorącą i żywą
zamykam w dłoni cały świat
zabijam, morduję ciepło
obcinam mu głowę
karą za jego śmierć są
bolesne oparzenia drewna
zapałka walczy
rozżarza się czernią ust
bladością białek
szybkością wyścigu krwinek
klatka blednie
czuje narastający ruch
histeryczny pisk
szamotanie
ściskam pięści coraz mocniej
czuję jak kruszy się życie
cisza... spokój
popiół nie wyrywa się z objęć
otwieram zgaszoną pięść
zwalniam ostrożnie biały uścisk
na dłoni został tylko
martwy motyl
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.