Twoje oczy są szaro – zielone
i znów to robisz, tak lubisz zadręczać,
uciskać mój umysł niezdrowy
wpędzasz w wirówkę, zakręty,
labirynt bez końca z pytaniem
czy dobrze zrobiłaś? czy drogą właściwą?
czy nie pomyliłaś?
raz jesteś, raz chowasz, uciekasz,
i widzę! -tam czekasz
czy na mnie? czy na nią?
nie jestem już pewna
uśmiechasz, odwracam tam nie ma nikogo
więc po mnie przyszedłeś?
czy pewien że warto?
czy myśli nie kłębią nie krzyczą
uciekaj!?
Ty stoisz ja patrzę, zmieszana, nieswoja
i czuję twój krok po cienkiej tej linie
i słyszę już oddech wątpliwy nie jasny
Lecz wzrok Twój rozwiewa podmuchem
zabiera
wszystkie pytania, niepewną świadomość
i patrzysz ja patrzę w tą czystość głęboką
szarością zieloną maluję już szczęście
i czytam z tych oczu radość, beztroskę
Ty z moich naiwność - tak ją lubiłeś
Przytulasz ja wtapiam swe ciało
rozgrzane
lecz głos skądś dochodzi zza tej krainy
ktoś w dziuplę tą naszą tenorem dobija
Ty się ulatniasz wraz z tym odgłosem
a ja już wyraźnie odbieram złe echa
- żonka nie śpimy, kochanie budzimy!
Komentarze (5)
Sny są czymś wyjątkowym, są piękne czasem romantyczne
lecz przebudzenie przywraca nas w realia życia/czasem
szkoda/. Pozdrawiam.
bardzo ciekawy..pozdrawiam
wciagajacy wiersz bardzo dobry :))))))
Bardzo dobra poezja.Sen ładnie opisany.
:)
Sny mają to do siebie, że w końcu się
budzimy...wciągnął mnie ten wiersz.