*****
Drwa jeszcze stlałym świeciły żarem
gdy noc przyszła, całkiem młoda
cała w koronkowych prześwitach
i cisza nastała
słodka i lepka jak miód
gęstniejąca cisza letniego wieczora
z przepaści niewygasłej niech wstaną
z dna się uniosą w pamięci stuskrzydłej
miłości mojej udręki i wszystkie
rozkosze
Jak wierny pies ze mną idzie w ciemności
zapadały zmierzchy senne, lata
pouciekały
jakiś kpiarz z nieba albo zły kuglarz
na płocie porozwieszał lniane
prześcieradła
i firanki zerwał z mojego okna
jak zjawa pierzchająca z wieczności
nagle przyleciała do mnie ćma
witaj żywa jasności!
jesteś mi jak jaskółka za dnia
Komentarze (6)
Bardzo piękny wiersz!
Gorzka prawda życia.
Wymownie o ciemnym, mrocznym bólu.
Serdeczności przesyłam
Świetny wiersz, świetny klimat. I metafory.
Z podobaniem.
Świetny wiersz, świetny klimat. I metafory.
Z podobaniem.
Piękna mrocznosc, zatrzymuje
Pozdrawiam serdecznie
Podoba mi się, bardzo :D
Świetny zapis takich stanów...