Tytułaczka
Zagubiona dusza, dusza obłąkana
Oddzielone ciało, i jaźń oddzielona
Pierwsza lufka, tak z białego rana
Papieros, kawa, niestety świeżo nie
zmielona
Wyższy poziom utrapień gnębi
Których sensu młodym tłumaczyć daremnie
Jak związki i ich przemijalność
Komu to niezrozumienie potrzebne
Etap w życiu, nie inaczej
Charakter ciężki, obarczony sukcesem
Bo przecież, a jak, ja wiem, a raczej
Z nieakceptowalnym przez ludzi
marginesem
Się docierania, bo ktoś ma coś do
dodania?
Krew z krwi, kość z kości, tyle samo
złości
Jak ma serce nie cierpieć rozłąki...
Mój skarb, mój ideał, kwintesencja
miłości
Drzewo ledwo posadzone, a już uschło, i
stracone...
Niech się sami na błędach uczą swoich
Niźli uczyć się na błędach naszych mieli
Trudne życie było, nigdy gładkie
Oni wszystko tak łatwo by chcieli
Inaczej nie zrozumieją ani zrozumieć by nie
umieli
I niby błędne decyzje sprzed laty
Serce z tą a nie tamtą, choć rozum mówił
inaczej
I teraz przytula się syn do taty
Choć serce umarło, a rozum tylko płacze
Komentarze (3)
Pięknie ... jetem zdecydowanie na tak... pozdrawiam
serdecznie
Ech ta samotność, nigdy nie będzie naszym
sprzymierzeńcem
Skłaniasz czytelnika do refleksji.
Pozdrawiam.
Marek
tułają się myśli po bezdrożach życia które, jak się
okazuje, nie zawsze było właściwym wyborem.
Ale przytulenie syna jest bezcenne.