Ufność zakuta w kajdany
Myślałam, że ten dzień coś zmieni w moim
życiu.
Ale nie stało się tak...
Wciąż jest w nim za dużo cierni,
Które kłują i ranią niczym róży kwiat.
Jeszcze wczoraj widziałam świat
w pięknych kolorach,
jakich nie miał nigdy żaden
- nawet najpiękniejszy kwiat.
Ale to były złudne nadzieje,
Bo nie dostałam szansy od losu...
Pomyślałam przez chwilę: "to tylko straszny
sen"...
Ale nie... nie potrafię znieść takiego
ciosu...
To bardzo boli, odbiera nadzieję, bez...
- Nie wiem jak dalej żyć...
Niewiele brakowało mi do łez,
Bo widać nie mogę szczęśliwą być.
Dlaczego prawda tak boli?
Nie... nie zawsze!
Ale przykra zawsze pogłębia serca
rany...
- boleśnie, powoli...
Nie słuchałam rad,
Coraz mocniej kochałam...
Nie umiałam dostrzec w nim wad,
Chociaż je widziałam...
To chyba miłość...
Chyba - nie - tak! Tak...
Jaką jest to dla mnie tajemnicą...
- jaka to zawiłość!
To chyba niedobry znak...
Ale co? Co takiego
jest w mym życiu niedobrego?
Ta ufność zakuta w kajdany,
Bo nie wiem czy warto cię kochać...
kochany.
Ufność zakuta w kajdany,
Ślepa miłość,
Serce, które nie jest posłusznym sługą
- to obraz mojego uczucia...
Oj, wybrałam sobie drogę bolesną i
długą!
Długą - bo kocham go długo
Bolesną - bo nie wiem czy z
wzajemnością.
Ile jeszcze można czekać,
By ktoś - może on -
obdarzył mnie w końcu prawdziwą
miłością...?
Kap, kap - jedna łza, druga...
Dlaczego to tak boli?
Miłość - nie powinna doprowadzać do
obłędu,
Choć w moim uczuciu ujawnia się to
powoli...
Łzy wkrótce zaczną płynąć strumieniami,
Więc kończę, choć dodam jeszcze,
Że tak jak ja czuje się człowiek,
Który kocha, a nie wie czy jest kochany...
Na pamiątkę... Po kimś, kto był dla mnie ważny...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.