Upadek Twierdzy potężnej
Widziałem upadek twierdzy potężnej
Wzniesionej ufnymi rękami dziecka,
Które nie przewidziało ,stawiając wieże z
piasku,
Fali przypływu.
Stanąłem więc obok ,woda obmywała me bose
stopy.
Chory z ciekawości oglądałem spektakl.
Chór powtarzał : „Larum
,larum.”
Dzwony biły na trwogę.
Gdy runęła baszta zachodnia ,
Rozpoczął się akt drugi .
Wybiegł na scenę aktor z wrzaskiem :
„Ratujcie króla !”
I runęła scena.
A mój wzrok –intruz nieproszony
Wdarł się bezgłośnie do królewskich komnat
.
Nie na długo.
Bo jąłem zamykać we frazy mowy wzniosłej
Ich bezładną bieganinę ,
Panikę ,
Bicie dzwonów
I ten krzyk : „Larum , larum”
,
I akt trzeci ,
W którym wszystko się wyjaśnia .
(Ci przeżyli ,co uciekli ,kto został ,uciec
nie zdąży.)
Słowa splątane w nie swoich znaczeniach
miały się ku poincie ,
Gdy poczułem na sobie wzrok tych ,co
zostali.
Był w nim wyrzut
I wściekłość ,że pijana z przejęcia morda
Ogląda upadek ich twierdzy.
Zabrakło kamieni ,by mnie nimi obrzucić.
Wbiłem zakłopotany wzrok w bose stopy
I odszedłem nie doczekawszy zakończenia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.