Upadłe anioły
Forever may not be long enough
Taki to czas, taki to czas. Raz wieje
ciepły wiatr, raz od zimna jego mrozi mi
twarz. Czy ten czas, czy ten czas w
przestworza znów poniesie mnie jak ptak?
Jak to pióro lecące, kręcące inny,
niezrozumiały kształt? Ile jeszcze? Ile
tego zła? Ile tych wirów skręconych za
dnia? Czy po nocach dalej wyglądać mam
gwiazd? Czy w tym stanie uroni się łza? Ta
łza tak poniekąd szukana lecz wciąż
ukrywana. W mych smutkach, w mych
fantazjach, wiecznych snach. Pragnienie.
Czym jest pragnienie? Czy potrzebą? Czy
smakiem słodkiego nektaru? A może zwykłym
oszukanym kawałkiem mnie? Dlaczego? Powiedz
dlaczego wciąż tak gnam? Po co biec, po co
oddechu tracić tchnienie? Dla kogo? Dla
świata? To tylko ja. Tylko ja. Czym jest
miłość za dnia? Czym jest miłość za dnia?
Dlaczego tyle jest zła? Tyle skrzywdzonych
twarzy, uśmiechniętych w narysowanej masce
skazy. Tyle spojrzeń spragnionych miłości,
tyle prób dostrzegania własnej wartości.
Ciężki pancerz, ciężki pancerz, złamany,
zdeptany, serce oddane odwiecznym
pragnieniom. Płacz duszy za dnia, płacz
nocny w skrajnej agonii. Czy ten taniec z
diabłem z zamkniętymi powiekami ukaże mi
jak? Jak na siebie, na swój czas, na
wieczną podróż spojrzeć mam? Gdzie ta
miłość, którą szukam za dnia, której szukam
w nicości? Pustka. Głębia. Upadłe anioły.
Gwałt. Krew. Śmiech. Płacz. Walka. Miecz.
Pustka. Głębia. Upadłe anioły. Gwałt. Krew.
Krew. Krew i śmiech! Płacz..
Żyję? Egzystuję? Umieram? Kocham? Pragnę?
Zabijam?
Zabijam.. Zabijam.. Upadłe Anioły za dnia.
Zabijam. Krew. Wieczny gwałt.
Czekam. Czekam na iskrę tańczącą wśród
gwiazd. Szukam jej śpiewu pośród fal.
Szukam jej tam gdzie ostatnia kropla rosy
gna wśród gęstych par. Czekam i wciąż gnam.
Gnam. Iskro pełna nadziei gnam. Pustka.
Głębia. Upadłe anioły. Gwałt. Krew. Śmiech.
Płacz. Upadłe anioły. Gwałt. Krew. Krew.
Śmiech. Agonia. I śmierć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.