Upust
Czemu muszę się tak smucić,
Oraz płakać też żałośnie.
Chciałbym upust dać swej chuci,
Która we mnie ciągle rośnie.
Już nabrzmiała niczym dynia,
Pęknąć może też niebawem.
Kogo za to mam obwiniać,
Kogo sądzić za tą sprawę.
Kiedy się nadarza chwila,
To nie widzę niczym krecik.
Jakiś opór mnie przyszpila,
I w odwrotną stronę leci.
Później bolą wszystkie członki,
Oraz członek innym równy.
Przykre słowa od mej żonki,
A to powód bólu główny.
Potem tylko smutku nutki,
Oplatają całe ciało.
Robię wówczas się malutki,
Większym jednak by się zdało.
Z żalu leję łzy szalenie,
Wiem że radość mi nie wróci.
Tak wyglądać ma cierpienie,
Kiedy brak upustu chuci.
Komentarze (1)
Pięknie zrymowałeś swój żal i rozczarowanie-
a pomyślałeś może o żony wymianie?