Urodziłem się dzieckiem…
Urodziłem się dzieckiem.
Z marzeniami, miłością.
Z wiarą…
Z wiekiem obojętniałem.
Stałem się trupem.
Żywy i martwy.
Jestem tylko cieniem człowieka,
którym byłem kiedyś.
Z każdym dniem umieram coraz bardziej.
Coraz szybciej.
Nie mając celu, odrzucając miłość
innych.
Dawno bez ojca, od niedawna bez matki,
z siostrą, której nie potrafię
zrozumieć.
Nie chcę zrozumieć.
Nie potrafię kochać.
Nie chcę kochać.
Żyję…
Z przyjaciółmi,
którzy nie są moimi przyjaciółmi.
Ze sobą –
Z kimś obcym, którego też,
a może przede wszystkim,
nie rozumiem.
Błądząc każdego ranka i szukając
miejsca w życiu.
Z nadzieją, że coś się wreszcie zmieni.
Użalając się nad sobą,
ale nie płacząc.
Gdyż byłoby to sztuczne…
2002
Komentarze (2)
Kto urodził się dorosłym łapki na górę.
Nie wiem, jak można tak żyć... ja jestem urodzoną
optymistką, choć dopadają mnie mroczne myśli, ale
tylko na krótko.