Uśmiech
Uśmiechałam się wczoraj do ciebie
wyciśniętym z radości sercem
(bo choć gnamy w dwie różne strony,
tośmy razem w tej poniewierce).
Uśmiech sama wybrałam starannie -
całkiem grzecznie krzywiły się usta.
Ty nie chciałeś go przyjąć w podarku -
czyżbyś wyczuł w uśmiechu oszusta?...
Chciałam kochać (jak przykazano),
wyciśniętą z miłości duszą.
Mogłam krzyczeć "kocham cię!" - słowa -
do odzewu nikogo nie zmuszą.
Złość za to miałam na zbyciu -
zadziałała. Stwierdziłam z przykrością,
że jedna karmiła się drugą,
tak jak miłość się karmi miłością.
I co dalej? Nie wiem. Nie umiem!
Wyciśniętą z mocy "ja" dłonią
kreślę znaczki na białym papierze.
Mają tarczą być moją, czy bronią?...
Łapię powietrze jak ryba bez wody,
którą do garnka gna przeznaczenie
i... jeszcze raz się uśmiecham do
ciebie.
Przecież to wszystko jest... bez
znaczenia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.