Uświadomienie
Ofelia-Dante Boska Komedia
Nikt nie odebrał mi mojej samotności
Kiedy zachód słońca zaróżowiał obłoki
W cichym tchnieniu wiatru
Sama wstydziłam się niewinnej nagości
Bałam się wtedy brnąć przez ten strumień
głęboki
Jak lalka teatru
Nie sposób rozkwitnąć sercu w mdłym
grobie
Roniło łez tysiące doznając katuszy
Kłute własnym cierniem
Jakbym chodziła wciąż w smutnej żałobie
Pod zwierzchnością tej niezdecydowanej
duszy
Widuję Ofelię
Owiani sprzecznością naszych dwóch
umysłów
Nie mogliśmy oddychać tym samym
powietrzem
Dusiłam się tobą
Oczarowana magią utartych przysłów
Byłam głucha i ślepa na prawdy wieczne
na pustkę pechową
Druga zabawa z rymami.
Komentarze (1)
Bardzo ciekawy wiersz. Nie często zaprasza się umysły
do wierszy o miłości (uważanej za domenę uczuć), choć
umysły są przecież w niej zawsze obecne. Pozdrawiam.