Uwertura po kropce
niezamierzony był to krok. w szale, w
uniesieniu, wyczerpałam pragnienie i
odczytuję nic zamienione w nic - błędne
koło niczym ćmy szukające ciepła w
rzeźbie
gdzie zakazane przyciąga zakazane,
po czym unosi się jak jesienny liść
a ja – upadłam. i tak sobie leżę,
czekam na zapomnienie. na ostatni
oddech tego lata
przykrywam się własną skórą i słucham
muzyki
która wypełnia bogów. czuję, że jest w tym
jakiś sprzeciw, bo we wnętrzu własnego
umysłu nie klepię już pacierzy, a femme
fatale triumfuje
Komentarze (25)
Ciekawy wiersz
Pozdrawiam :)
Szczęściem jest umieć brać, co życie daje. Ładnie
oddany stan po. :)
Pozdrawiam :)
Dzięki za wgląd :) pizdrawiam wszystkich:) Osso lubię
Twoje komentarze miło Ciebie widzieć :)
...no tak, od pewnego wieku faktycznie można przykryć
własną skórą — li jest to dla każdego estetyka okropne
wyobrażenie. Strasznie przekombinowany tekst, mistykę
w atmosferze, ile w konstrukcji i użytych środkach!
Jest pomysł i jako taka sprawność warsztatu (jak
myślniki, to dobrze byłoby konsekwentnie używać i
znaki przystankowe nie ignorować), ale ducha w tym
wszystkim jakoś nie czuję, bo konotacji femme fatale,
obdarzonej magiczno-demonicznymi cechami, a
pacierzami, nawet tymi najgorliwszymi mi brak.
Pozdrawiam serdecznie. ☀️
Podoba mi się bardzo :-) fajnie znów Cię czytać :-)
To prawda!
Przez kobietę wszelkie zło.
Ale nie wyobrażam sobie, kim byłbym bez mojej kobiety.
Klepanki sprawdzają się w zakonach ;)
Pozdrawiam Ewo :)
działając impulsywnie nigdy nie wiemy gdzie nas to
doprowadzi.
Wow, imponujący.
przykrywam się własną skórą - lody z bitą śmietaną
Te szczególne uwertury gra się ciężko, bo zazwyczaj
pierwszy raz...
Wspaniały wiersz.