Vanitas
mówią, że oczy są przekleństwem duszy.
Zatapiam się w otchłani niebieskich oczu.
”Przez krótką chwilę mam wrażenie, jakby
nie istniał dla mnie żaden inny kolor.
Wszystko jest jednolite. Każda cząstka
materialnego świata jest w jednej barwie.
Nawet muzyka jest monotonią. Ciągle to samo
tempo, ciągle ta sama dynamika, ciągle ten
sam układ zdań muzycznych.. Ludzie? Niczym
nie wyróżniające się jednostki świata. Suną
po jednolitym chodniku, mijając jednolite
samochody, witają się z takimi samymi
przechodniami. Niebieski.. Jakby stał się
królem świata.”
I nagle wszystko staje się realne. Znowu
mijam zieloną trawę. Znowu dostrzegam
wyjątkowość każdej rzeczy, czy osoby.
Otchłań Twoich oczu staje się coraz mniej
groźna. Wypluwa mnie jak nagie,
niepotrzebne dziecko. Znowu idę obok
Ciebie. Trzymając się z ręce ruszamy
naprzeciw światu. Walczymy z pragnieniami i
wrogami naszej więzi. Przedzierając się
przez dżunglę kłamstwa poszukujemy światła
prawdy. A gdy już je dostrzegamy, gdy
dotyka naszej skóry – wypala w niej głęboką
ranę. Bolesna prawda. Przysiadamy w cieniu
złudzeń. Liżemy swe rany, dajemy sobie
chwilę odpoczynku, gdy napada na nas armia
uczuć. Chcemy uciec. Ale cień dogania nas.
Ogarnia ciemnością. Nie daje dojścia do
prawdy. Po omacku dotykamy swych ciał
szukając czegoś co nas ochroni. Dziwne.
Omijamy lewą pierś. Gdy jesteśmy pewni, że
to koniec, poddajemy się bez skrupułów.
Siadamy naprzeciwko siebie i w ciemności
szukamy swych oczu. Chcemy znaleźć miłość.
Ale złudzenie nienawiści karze nam walczyć
z nią. Toczymy więc bitwę. Miłość, a my. Po
długich walkach przegrywamy. Znów chowamy
się w cieniu liżąc swe rany. Nie chcemy z
niego wyjść. Stał się dla nas bezpieczną
Ostoją. Jak łatwo jest zapomnieć, jak
łatwo jest zranić. Ciemność łudzi nas
trawiąc nasze wnętrzności przepełnione nami
samymi nawzajem. Jestem sama.. We mnie nie
ma nic. W moim sercu jest czarna przepaść.
Szukam Twoich rąk. Dostrzegam Twoją postać.
Tak dumną. Tak pewną. Obok Ciebie jest
ktoś.. Tak. To ona. Nienawiść. Całuje Cię
i.. nagle znikasz. Pozostawiłeś po sobie
tylko czarną smugę pyłu, który dostaje się
do każdej cząstki ciała. Każdy milimetr
jest przepełniony dusznym cieniem. Duszę
się. Nie mogę złapać oddechu. Pragnę
odpocząć. Cała machina biegnie za
szybko-rutyna... Ciągnie mnie za sobą
trzymając za rękę. Nie mam siły biec, nie
mogę złapać oddechu. Moje płuca przestały
pracować. Pośród poruszających się obrazów
szukam Twojej sylwetki. Ale Ciebie nie ma.
Uciekłeś z Nienawiścią. Zdradziłeś mnie z
nią. Nie ufałeś mi. Teraz ja cierpię, teraz
ja staram się ujarzmić własne uczucie i
własne rozgoryczenie. Wątpię w Ciebie.
Wątpię w nas. Wątpię w to wszystko co
mówiłeś. Teraz role się odwracają. Nie chcę
łączyć się z Twoją synapsą. Nie chcę, by
każda moja część była Tobą. Nie ufam Ci.
Uciekłeś z Nienawiścią, ukradłeś z mej
kieszeni paczkę nadziei niczym paczkę gum.
Później -zalepiłeś mi oczy tą gumą
rozmiękczoną fałszem. W tym momencie nie
jestem w stanie Myślec. Nadal biegnę.
Nadal moja ręka jest w ręce Rutyny.
Uciekłeś. Pozostawiłeś mnie samą. Rutyna
mnie puszcza. Moje martwe ciało leży wśród
drzew, z których spadają łzy
rozciągliwe jak sople lodu. Życie... Dopada
mnie stado wilków wysłanych przez
Nienawiść. Ona chce mieć Cię tylko dla
siebie. Łaknie Twego zapachu. Łaknie Twoich
oczu. Czas odejść. Nie uciekam przed
wilkami. Powoli kosztują mojego ciała. Nie
czuję bólu. Jestem przepełniona tęsknotą za
przeszłością. Leżę i patrzę na czarne niebo
dopóki wilki nie wydłubują mi oczu. Lepiej
jest nie widzieć. Gdybym nie widziała za
życia to może byłabym szczęśliwa i
pozbawiona złudzeń. Jak dziecko.
Niewiedząca nic o uczuciach mała istota
poznająca świat. Gdy nie zostaje już nic ze
mnie i mojego ciała unoszę się ponad to
wszystko w postaci motyla. Widzę Ciebie,
widzę Ją. Widzę wszystkich. Nic nie wiecie.
Nie wiecie, ze umarłam w krainie ciemności.
Nie wiecie, że stoczyłam walkę z uczuciami.
Latam po niebie trzepocząc skrzydełkami
i zachwycając się od nowa całym
światem, każdym kwiatem i porywem wiatru.
Jestem jak dziecko, które poznaje świat.
Wkraczam w nowe życia będąc pewna, że
zakończę je tak jak poprzednie. Nic nie
wiem o uczuciach. Ale w tym momencie to
tylko kwestia czasu, by je poznać i poczuć
ich ostry sztylet wbijany w serce. Czas…
Największy wróg uczuć. Mierzycie wszystko
za pomocą czasu. „Im dłużej trwa miłość tym
jest większa. Im dłużej kogoś znasz tym
znasz go lepiej”. Dłużej i dłużej… Miłość
jest najsilniejsza na początku. Delikatne
gesty, stęsknione spojrzenia, poznawanie
smaku ust, poznawanie zapachu… Człowiek
jest ciekawszy na początku. Poznanie jego
psychiki jest fascynujące. Poznanie czegoś
co jest inne od nas samych. Poznanie innych
poglądów na życie, na wiarę , na uczucia.
Ale wy… Wy wolicie wszystko i wszystkich
mierzyć na jednostkę jaką jest czas. Czas
jest pojęciem względnym. Pojęciem
wymyślonym przez człowieka, który pragnął
zniszczyć to co piękne. Człowieka, który
nie zaznał piękna w swoim
sercu, i nie poznał piękna swej duszy.
Jak motyl czekam na śmierć. Czekam na
poznanie nowej postaci jaką przybiorę. A wy
cieszcie się złudnym szczęściem. Miejmy
nadzieję, że nie dostarczy wam ono nic co
zgładzi wasze plany. Ja uciekam. Jak
najwyżej do nieba. Niebo jest czyste i
nieba nie zabrudzicie. Nie mieści się w
waszych możliwościach wzbić się myślami
ponad ziemię. Żegnam was ludzie. Każda
gwiazda będzie mną i każda kropla deszczu.
Przypomnę wam o sobie w swoim czasie. Moja
rola się skończyła. Radźcie sobie sami.
Komentarze (3)
dziękuję za miłe komentarze. stawiałam głównie na
refleksje :)
Ileż tu cierpienia,bardzo refleksyjny
wiersz.Pozdrawiam.
ciekawy wciągający tekst z przyjemnością przeczytalem
pozdrawiam