Wampir
Wysysaczą ludzkiej krwi....
Zimna, cicha ulica.
Zbłąkane dusze poszukują raju.
Porzucone serca biją w jednm rytmie.
I w chwili gdy księżyc zza chmur się
wyłonił ONA przyszła. Cicho.
Zagubione spojrzenie szuka ofiary.
I w końcu jest - wybranek.
Zimnokrwista Pani podchodzi.
Jej Życiodajny człowiek upada na bruk
czując na twarzy łzy anielskie.
Jeszcze tylko chwile - szepce
wampirzyca.
Dwa smukłe palce musnęły o szyję.
Trzeba znaleść tentnice.
Po chwili czuje pulsującą siłę.
Szkoda, że trzeba będzie tak pięknego
kochanka życia pozbawić.
Wbiła zęby. Pije.
Jakaż ta krew słodka! Jakaż to radość dla
wampirzego podniebienia!
Żegnaj, kochanku.
Odrywa się od szyi. Spogląda nań.
Jezcze się w nim tli ogień życia. Jakiś
niewielki płomyczek.
- Moja, Ty wampirzyco- szepce kochanek
- Moja najmilsza, ukochana, słodka niczym
krew, Damo- dyszy ofiara
- Moja Pani Zimnokrwista. To Ty. Moja
wampirzyca i kochanka. Moja miłość....
I wtedy słowa giną. Wystarczyło jedno
naciśnięcie spustu, by duszę kochanka
pobłogosławić.
Dla Any na cześć Księżniczki Moniki.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.