wąż i jaskółka
śledził jej ruchy z wielkim skupieniem,
(można by rzec, że prawie nabożnie),
wężowe cielsko zwijając w pierścienie,
rozwidlony jęzor wystawiał ostrożnie..
tafli powierzchnię jedynie muskała,
coraz to mniejsze kreśląc kółeczka,
w zmysłowej pieszczocie źródło całowała
w swym czarnym surducie - pocisk -
jaskółeczka..
zmęczona, przysiadła na szarym kamieniu,
półotwartym dziobkiem dysząc
niesłyszalnie,
ruszyło się cielsko ku pożywieniu,
sunęło wśród traw - niedostrzegalnie..
zastygło w pół ruchu, w pół morderczej
myśli,
gdy oczu paciorki niewinnej ptaszyny
czarnym diamentem w niego trafiły,
jakby odpuszczały wszystkie jego winy..
...................................
podstępne serce rzewnością wezbrało,
stanęło na chwilę - sparaliżowane,
jaskółcze skrzydło mignęło, wzleciało,
zostawiając jego oczy..
ZAHIPNOTYZOWANE...
jarkowi poddaj się jej..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.