Wędrówka ku źródłu światła.
Szary podmuch wiatru,
Okala włosy.
Gdzieś przez deszcz widzę,
To co niewidzialne.
Prześwituje jasny promień.
Wisi na włosku obłoków.
Lekki powiew, przenika me wnętrze.
Robi mi się gorąco...
Pragnę tak trwać.
Lecz nagle, orzeźwienie!
Zimna kropla spływa po twarzy.
Kolejny deszcz?
Łez, deszcz...
Na drzewach tańczą liście.
Wirują, w rytm muzyki ptaków.
Kieruje wzrok, na ten, który spada
Mieni się kolorami świata.
A w każdym odcieniu...
Widzę inną cząstkę – mnie.
I myślę, że jestem zupełnie,
Jak on – jeden, spadający, pośród
tysiąca innych,
Tańczących na wietrze.
Nie znaczy nic.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.