Wesoły trup
Dyndam sobie na gałęzi,
Powieszona własnoręcznie,
Czuję się jak na uwięzi,
Ale szyję prężę wdzięcznie.
Jest mi bowiem tak radośnie,
Że wiatr sobie mną pomiata,
Że na górze na tej sośnie,
Mogę dostrzec więcej świata.
Leżę sobie na podłodze,
Z wbitym nożem prosto w serce,
Chociaż los mnie karał srodze,
Nie popadłam w ludzką nędzę.
Pomyślałam sobie tylko:
Skoro życie mam tak trudne,
Same nudy,plusów kilka,
To przynajmniej sobie schudnę,
Z krwią na zewnątrz,
Z kośćmi wewnątrz.
Sjestę mam na gołej ziemi,
Z dziurą w mózgu jak orbita,
Bo ktoś kiedyś coś seplenił,
Że ta broń jest nienabita.
Ja nie czuję doń urazy,
I mózg także ma szacunek,
Dumna jestem,że w mej twarzy,
Zachowany jest ładunek.
Bo ja jestem trup wesoły,
Jak ja zginę?To nieważne,
Czy to z głową,czy bez głowy,
Ubaw przy tym niepoważny!
Niech żyje groteska!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.