Wiatr dla tuzina zboża stosów
Owiałeś dłonią twarz zarumienioną
DO piersi przywlokłeś co była mi ochroną
Nogi podkurczyłam by usiąść przy tobie
Moja głowa z twoją były w jednym
poziomie
W żyłach krew gorąca dudniła tonem serca
Wtem ścisnąłeś dłoń mą jak ofiarę-
morderca
Nabrałeś powietrze przesiąknięte latem
Ten czas oddechu był dla mnie katem
Usłyszany głos trącał kosmki włosów
Był on wiatrem dla tuzina zboża stosów
Ton posłyszany ptaki od gapiły
I do wspólnego tańca nam świergoliły
Lecz nic nie było w stanie przekrzyczeć tej
chwili
Już razem- nie osobno w miłości żeśmy
tkwili
Komentarze (1)
Przepiekny wiersz.Cudowne wyznanie milosci.!