Wicher ojcowskiej pięści
kiedy byłem małym chłopcem
wziął mnie ojciec i zbił mnie na kwaśne
jabłko
hej!
choć już wzrok pamięci zmętniały
żylastej dłoni ruch jak na kliszy za
powieką uwiera
wicher wieje
wicher wieje
a ojciec sięga żylastą dłonią po kabel od
żelazka
"pierworodny dwa plus dwa nie wie
więc dwa plus dwa pręgi na wznaku lśnią"
wicher emocji słabe drzewa mych rąk
łamie
najważniejsze co się czuje
a ja czuję jak hydraulika oka wysiada
a tata jeszcze kombinerkami ciosów
odkręca zawory
ojciec tonie, tonie we łzach
uszkodzonej hydrauliki bezbronnego
chłystka
godności koła ratunkowego sumienie coś nie
rzuca
więc pięść mokra i słona
dalej masakruje powierzchnię powłoki
cielesnej
mały słabym głosem pyta
tato, kochasz mnie?
duży odpowiada ckliwym głosem
głosem serca się nie kieruj
bo wicher słabe drzewa łamie hej
hartuję cię, szczylu
Komentarze (2)
to nie ojciec to sadysta nie biciem się dzieci
wychowuję do dzieci nalezy podchodzić z sercem i
cierpliwością
Ojcowska miłość i wychowanie...nic dodac nic ując...