Widmo
Bezkresnych brzegów samotności osiągnąłem
przystań.
Nie wiem czemu zakotwiczonego statku
nadziei nie ma...
Tylko wzburzone fale szarego błękitu gromią
bezlitośnie.
Rozpalam więc płomień wołający o pomoc.
Kogo?
Czego?
Sam nie wiem...
Majestatycznie zmierzam do oddania się
promieniom...
Promieniom? - pytasz...
Jesteś jeszcze taka niewinna w swych
spostrzeżeniach!
Błagam los nieujarzmiony przez nikogo mocą
pragnienia,
Żądam wykrzywionych w elipsie doznań wrażeń
miłości!
Na zawsze!
I niech nikt i nic nie ośmieli się
W całej okazałości mglistych wiatrów
zazdrości
Naruszyć bieg wydarzeń...!
Widzę z daleka jaśniejący zarys,
kształt.
Teraz już wiem...
To TY, mój statek nadziei...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.