„Wieczór zapada nad ulicą Cichą”
Antagonistyczne współżycie
z własną jaźnią
która wciąż ogranicza mi
widoczność
Nie dziw się
że chcę się pozbyć
balastu - to tylko
kawałek mięsa
z paroma
wybrakowanymi
kośćmi
Siła
która trzyma mnie
przy ziemi
nie zależy jednak
od ich
masy
Choć gdybyś ważył tyle
co ptak
umiałbyś może i latać
po co komu pióra
gdy wystarczą myśli lotne
co poniosą
Nie pozwól mi nigdy zasnąć
tak realnie
namacalnie
i całkiem na niby
tak jak ja to lubię
Zmęczenie tak słodko smakuje
gdy można je wyrzucić z siebie
jak lawinę
gorzkiej
przeciągłej
kumulacji
w te noce gdy
matka fortuna
nie pozwala
wyrzucać
cokolwiek
By Anna Lilith Gajda © All Rights
Reserved
Listopad 2005r. Sosnowiec
Komentarze (5)
po co komu pióra
gdy wystarczą myśli lotne
co poniosą - dobrze to ujęłaś. Piszesz trudne teksty,
ale mądre i refleksyjne :))))
Żałosne. Jaka fortuna. Wybacz wiersz jest zbyt słaby
nawet bym go komentowała. Współczuje.
Rozbudzasz wyobraźnię. Miło było przeczytać:)
Pozdrawiam:)
no właściwie to niby tak bo tekst sobie w szuladzie
leżał z te 10 lat nim się doczekał na to swoje "5
minut" - aczkolwiek nie zupełnie, gdyż nie tak dawno
został dość solidnie dopracowany tak więc jego forma
się zmieniła nieco i rózni się od tej "pierwitnej" z
roku 2005 hehe :P
,,Zarezerwowane,, - 10 lat w szufladzie?