wieczorne barbie
czas nagli
ten fakt obliguje nas do wieczornych
otwartych na wskroś nieposkromionych
zwierzeń
myślę więc o tym co warte a może
zupełnie odwrotnie
siedzę jak zawsze na parapecie lub
spaceruję
pod blokiem wśród gwaru dzieci wołanych
do domu na smyczy prowadzę przyjaźń
przechodzę
wśród krzewów kwitnących o dziwo
dziesięcioletnich niepołamanych drzew z
daleka
słychać bawiącą się młodzież wśród
petów
siedzącą na zgórowaniu kapsli i szkła
po drugiej stronie chłopcy potulnie
wtuleni w życie na trzeciej
ćwiczący niezmiennie figury tuż
nieopodal
spacerująca przed snem starsza pani i
ojciec
z pięcioletnimi dziećmi
chłopcy powracający z boiska i pełna
rodzina jadąca na urlop idę więc
na drugą stronę przeogromnego placu pod
okna
sąsiadującego bloku
w którym kobieta próbuje uśpić maleństwo
w akompaniamencie dochodzących z za okna
odgłosów
siedzącej pod lampą piętnastoletniej
barbie
bez spodni
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.