Wielkie skaliste wzgórza!
Dla wszystkich czytających moje wiersze i relacje z wypraw :)
Tym razem przytrafiła mi się misja na
zabitej dechami farmie oddalonej o dobre
100 km od najbliższej miejscowości
Klaarstroom w RPA. Jak na tak małą
miejscowość to mają się czym pochwalić jest
tam nawet stadion oraz tor do żużlu. Liczne
stacje benzynowe i kontroli pojazdów
rozmieszczone są tam co kilka metrów... Ale
do rzeczy!
Starsze nastolatki wybrały się pomimo
zakazu na wspinaczkę na skaliste wzgórza w
południowej Afryce, chcąc udowodnić który z
nich jest odważniejszy. Dobre sobie, klify
tam takie, że można twardy ser kroić jak
śnieg. Strach się bać.
Z tej wyprawy wrócił tylko jeden
młodociany łobuz. Stwierdził, że jego kuzyn
był odważniejszy i wdrapał się na szczyt
mimo rany na nodze.
No i tu służby ratownicze odmówiły
pomocy, twierdząc, że nawet lot śmigłowcem
w okolicach tych klifów jest samobójczy, a
co dopiero wdrapanie się tam. Kazali
farmerom pogodzić się z najgorszym. Tu na
scenę wchodzę ja wraz z dzielną jaguarzycą
Łapą.
Zatelefonowano do mnie z poczty
Klaarstroom, ja natychmiast korzystając z
odrzutowca pasażerskiego doleciałem na
miejsce. Zaopatrzyłem się w specjalny
sprzęt wspinaczkowy podjąłem się
ekstremalnej akcji ratowniczej. Jaguarzyca
dotarła do rannego pierwsza i zanim tam
dotarłem gryzła się z jaszczurką pustynną
wielkości połowy lwa. Zacząłem strzelać z
łuku do giętkiego gada podobnego do warana
z Komodo. Zanim trafiłem jaszczura
usypiając go, jaguarzyca upadła tracąc
przytomność. Udzielając pierwszej pomocy
rannemu w ciężkim stanie i pomagając też
Łapie, musiałem natychmiast, co było bardzo
poważnie trudnym zadaniem zanieść ranną
jaguarzycę i chłopaka do wąwozu gdzie mógł
wylądować śmigłowiec. Zabrał nas do kliniki
w Klaarstroom, gdzie czekałem na wieści co
z Łapą, dzielna jaguarzyca wypadła z pokoju
lekarskiego całkiem zdrowa z zabandażowanym
ogonem. Przytuliłem ją i zacząłem rozmawiać
z ordynatorem w języku angielskim... Nagle
doktor się rozpłynął ukazując gabinet
higienistki szkolnej. Po oddaniu papierów
higienistce natychmiast zapisałem w notesie
owo zdarzenie, a w domu już sami wiecie
gdzie je umieściłem.
NIE REZYGNUJCIE Z MARZEŃ
bo to, że coś nie dzieję się teraz,
wcale nie znaczy, że nigdy nie nastąpi.
Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze i cenne rady :) pozdrawiam ciepło.
Komentarze (30)
Kolejny ciekawy przekaz...
+ Pozdrawiam
Odwazna i piekna wyprawa.
Pozdrawiam Ciebie i Lape i zapraszam do mnie.
Lubię Twoje wiersze czytać. Pozdrawiam serdecznie.
Podstawą takiego wiersza jest niemała wyobraźnia
piszącego.jest co czytać zresztą nie tylko dzisiaj:)
Pozdrawiam:)
Podziwiam! JAK ZAWSZE ŁADNIE...Pozdrawiam:)
Pięknie opisane.
Jak zwykle podziwiam wyobraźnię:)
Sygryda Storada miała trzy rysie, Ty dla odmiany
masz jaguarzycę.
Nie dość,że klify,to jeszcze gad się pojawia.
Ale nic to dla dzielnego peela!
Pozdrawiam:)
Ciekawa przygoda
Pozdrawiam
Wyobraźnia Cię nie zawodzi w tych interesujących
przygodach.
"Udzielając pierwszej pomocy rannemu w ciężkim stanie,
pomagając Łapie. Musiałem natychmiast, co było bardzo
poważnie trudnym zadaniem zanieść ranną jaguarzycę i
chłopaka do wąwozu gdzie mógł wylądować śmigłowiec." -
coś tu się trochę pogmatwało ze zdaniami.
Miłego dnia
podziwiam za wyobraźnie pozdrawiam serdecznie
POZDRAWIAM SERDECZNIE .. JAK ZAWSZE ŁADNIE ..
Obawiam się, że ten nastolatek przestraszył się
śmiertelnie Łapy. :)
Ale historia dobra.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Ciekawa, choć trudna praca peela.Wymaga dużo
samozaparcia iodwagi.Czegoś chyba zabraklo w tym
miejscu - zaczałem strzelać z do gietkiego gada.
Pozdrawiam.