***
Tańczy kobieta na wpół rozespana
Na parkiecie ze snów tańczy
Taka nie ubrana. Szaleńczo włosy
Rozwiane...Ona walczy ciałem kołysana.
Wspomnieniem targana, co wyryło
Się w myśli niechybnie. Ona
Tańczy nim skończy się noc i jej
Dramat. Tak szyderczo ironia
Zagnieździła się w jej ranach.
Ona pragnie tylko być kochana.
W zepsuciu ciągłym brodzi skonana
Płaczem, śmiechem, strachem...
Ona tańczy, tańczy rozedrgana.
Za czym tak tęskni? Pulsuje ból
Na jej kolanach, na czole pot
Wyłonił się u zarania szczęścia.
To zmęczenie, bezistnienie i farsa
Farsa, banalny komediodramat.
Sama chciała...Bez emocji tak
Skończyć swe życie w tańcu
Heroicznym...Sama chciała
W bezwiarę wierzyć.
Po co tak cierpiała?
Czy kochała? Czy dać umiała
To spełnienie duszy? W niedzielę
Rano złowieszczym tańcem otruta
Umarła na brzegu tęsknoty...A
Przecież własnej świadomości tak
Mocno ufała...
Jeśli ktokolwiek potrafi pomścić
Śmierć naiwnej kochanki
Z życiem splecionej jak sznurem...
Niech zapomni czym prędzej o czerni
Jej włosów, zgniłej zieleni
Tamtych smutnych oczu…
Niech zaśnie i przyśni ten pląs
Ostatni, co wybawił istnienie
Z zamętu biografii...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.