(***)
Zbyt daleko zabrnęłam,
zbyt wiele oczekiwałam,
chybione to moje życie.
Zamykam drzwi...
Odchodzę...
Każdy dzień jest stąpaniem
po coraz cieńszym lodzie,
żonglowaniem na ostrzu.
W szarości Słońca...
Zamarzam...
Bezlitosną jest pamięć.
Twoją twarz przypomina,
wspólne rozmowy, chwile.
Cisza niewysłowiona...
Nabrzmiała...
Chciałabym wykasować los,
sformatować swoje życie,
Wymazać ból. Nie wracać.
Nie potrafię...
Nie chcę...
Mój śmiech jest tylko maską
skrajnego smutku duszy.
Krzyczę rozpaczliwe S.O.S.
Nikt mnie nie słyszy...
Próżnia...
Czy w klaustrofobicznym wymiarze
dnia codziennego coś się zdarzy?
Czy nie zdarzy się już nigdy nic?
Tu i teraz...?
Nic...!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.