P R A G N I E N I A
Tego nie da się wyrazić słowem
Co w mym sercu mota się, szamoce
Może kiedyś to opiszę, potem
Dziś zbyt słabe moje moce.
Choć płomyczek we mnie mały, iskrzący
Niewielkim płomieniem gorącym,
Jednak czekam na pożar ogromny,
Który uniesie wszech Ewy potomnych,
Czekając tak, płomyk rozpalam
Wciąż czując swą tak słabą siłę,
Wierzę gorąco, że doczekam
I żarząc się wiem, że nie zginę
Każdy z nas wierzy
Ten płomyk nadziei
W kątku serca się iskrzy.
Błądząc wśród życia kniei
Brak mu tylko świeżego podmuchu,
Który w pożar go zamieni.
My wierzący w Duchu
Wiarą dopełnimy co On zamierzył.
Mój płomyczek połączy z twym,
Pójdziemy dalej do tamtego,
Twój, jego, ich stanie się płomieniem
mym,
Razem spłoniemy do Najwyższego.
Ach te słowa tak niedoskonałe,
Gdyby spłonęły serc płomieniem
Wtedy spełniły by wspaniale,
To co zwiemy wypełnieniem.
Komentarze (2)
świetny wiersz.pozdrawiam.
każdy ma pragnienia i dobrze, że o tym piszesz, takie
ludzkie i takie normalne