***
Rozłożyłam skrzydła... spojrzałam w górę...
znów zobaczyłam wschód tego szyderczego
Słońca.
Po co ono wstaje?!
Po co znów pojawia się na mym widnokręgu?
Wole tą noc, która choć nie przenikniona i
cierpliwa,
w oczekiwaniu na świt, nie mówi tak
głośno,
jak to Słońce, które milczeć powinno...
Poezja? Nie to tylko optyczne złudzenie,
które kieruje twe oczy na to co nie
istnieje!
Chcesz wierzyć, bo to, co tak często jest
mówione,
choć nieprawdziwe i nie wiadomo skąd w
ogóle wypełzłe,
musi być dobre i być punktem prawdy...
Skąd wiesz to czego ja nie wiem o sobie?
Czy masz jakieś od Boga przesłanki
cyniczne?
Ach! Nie! On by tego nie zrobił!
Pewnie od diabłów słodycz tą pijesz,
a później jak Prometeusz ogień,
tak ty mylną nowinę rozpowszechniasz jak
nektar i ambrozje...
Kamień zamiast serca jest kochany,
lecz by to zrozumieć musisz choć przez
chwile
wiedzieć czym jest serce zbolałe!
Jak boli poprzebijane tysiącami gwoździ!
Ach! Dzisiaj język tego zranionego serca
śpiewa głośniej
i więcej powiedzieć może niż ten język,
który mam u ustach!
Kto zrozumie śpiew dwóch zbolałych jęków?
Duszy i serca, które jednocześnie zostały
ugodzone...
Ach! ten zgrzyt tak bolesny,
dziś pieści me uszy i nastraja słuch na
dźwięki poboczne,
przytłumione, z oddali dobiegające mego
smętnego ciała,
które nie wiadomo po co właściwie tu
jeszcze istnieje,
skoro już wszyscy są w stanie coś o nim
powiedzieć,
nie widząc go nawet dokładnie wśród
mgieł...
27.01.2005r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.