***
Rozpoczęłam dzień – zimny prysznic i
kawa,
Papieros, wczorajsza gazeta i prognoza
pogody.
Jogurt jagodowy. Wersja Light –
udaję, że jestem na diecie.
Bo to obecnie takie modne, na czasie i
coolerskie.
Lewy but, prawy but, sweterek po mamie
(o dziwo nadal leży jak ulał),
Pociągnięcie beżowym błyszczykiem w
biegu.
Praca – ci sami ludzie, brzydcy i
szarzy, druga kawa.
Tony papierkowej roboty i tony
papierosów.
Półuśmiech w biurowej toalecie, guma do
żucia, grymas.
Wreszcie koniec – pizzeria za rogiem,
duża cola (bez cukru).
Jaka szkoda, że nie podają pizzy w wersji
Light…
Dom, telewizor, dziesiątki telefonów,
szybka randka.
Kino, spacer. Tym razem pójdziemy do
niego,
Przyciemnione światło, nędzne wino –
mówię, że mi smakuje.
Jego dłoń na moim ramieniu, brzuchu,
piersiach, pośladkach.
Cała jestem naznaczona jego dłońmi.
Potargałam się.
Rozbieram się, ubieram… Pora wracać
do domu.
Kolejna kawa, papieros. Może dwa lub
trzy.
Ciepła kąpiel, telefon do Aśki, film dla
dorosłych.
Pościel w misie – może nadal jestem
dzieckiem?
Mam 21 lat i blond włosy. Czy zasłużyłam na
coś lepszego?
Komentarze (1)
W pewnym sensie popwiadanie, ale takie dosc lekkie,
choć pełne rozczarowania...