...
Idę ulicą,
pustka,
nie ma nikogo.
Pojedynczy ludzie
tylko przechodzą.
Wszystko mija,
kończy się
i zaczyna.
Stoję,
wszędzie wszystko jest
duże, wysokie,
a ja czuję się taka...
mała...
Biegnę,
w końcu brak mi tchu.
Czemu nic nie mówisz?
Czemu stoisz
i spoglądasz...
tak dziwnie...
Nie mam się czego złapać.
Wszystko się rozpłynęło.
Trzeba na nowo
odbudować
cały świat.
Wracam.
Dalej rozmyślam.
Wciąż nie umiem uwolnić się od...
wspomnień...
Tak.
Wiem.
Nadal poruszam się w świecie
marzeń.
Przynajmniej tam
jest mi dobrze.
Spadnie deszcz?
Ulewa?
A może słońce wyjdzie wreszcie
zza ciemnej, czarnej chmury?
Złapię go,
złapię motyla,
który pokaże mi,
jak znajdę...
szczęście...
Budzę się.
Czas spojrzeć
realnie
na otaczający mnie świat.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.