Wierszem
Ten wiersz może wydać się troszkę banalny, wiem o tym. Pozwoliłem sobie pisząc ten utwór na całkowitą wolność wyrazu, chcąc wydobyć jak najsłodsze skojarzenia z głowy...Nie tchnęła mnie żadna wielka idea, po prostu.
Uchyliłem wielką literę
nim wgryzłem się w wersy
powoli, łódką po jeziorze
sączyłem aromat bujnych metafor
tańczyłem polami kwiatów
wysoko, ponad przecinkami
siałem zarodki, barwnych epitetów
z których wzniósł się ogród
na perskim dywanie
uplecionym ręką z piórem
narysowałem atramentem, jak węgiel
tęczę rozpuszczoną, na papierze.
Malowałem słowem krajobrazy
fortece z kryształowych łez
ściany błyskiem, oczy przejrzystych
cegła po cegiełce, literka po literce
gładziłem ścieżki wyciętych linijek
spływałem ścianami śliskich zwrotek
w mym Edenie, pomiędzy literami.
Wyciskałem rymy ślepym językiem
w błogości brzmienia głosek
drżeniem pełnych powietrza fal
czystym masażem oddechu.
Między strofami, pustkowia
kartki blade lica
w których spoczywa ma zaduma
mierząc drogi między oazami
gdzie świt barwą tryska
gdzie motyle, żywią się słońcem.
Po rajskich polach
gonią mnie znaki zapytania
jednak czynie je niewidocznymi
stapiając z wyrazami
po czym masę wylewam na formę pomysłu
materiału mam czasem za dużo
w kotle wyobrażeń
nie raz uronię na skraju mostu
nim skoczę w wir rzeczywistości
szczekających wydarzeń
trzy plamki nadmiaru wyobraźni
bym spadał lekko
bez bólu realności
gdy wbije sobie, w serce
nagi, wykrzyknik.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.