Wierszokletka...
Dziwna jest jakaś-mówią ludzie- i tyle!
Średniowieczne z niej, zaginione
zwierzę.
Łapie myśli liryczne jak piękne motyle,
Niedzisiejsza, nieobecna, skąd się taka
bierze?
Obłoki nazywa zadumaniem bożym,
Śmieje się , gdy wiatr liście łaskocze,
W walce na limeryk- mięśniaka położy,
Dla niej świetliki-dzieci słońca urocze.
Zajączki lustrzane puszcza do
proboszcza,
Uszy otwiera , kiedy drzewa płaczą,
Głosów świerszczy- jest z niej nocny
łowca,
Leśne strumyki jej pieszczotę wybaczą.
Drży kiedy kamień słoneczny dotyka,
Zamiera w bezruchu podczas śpiewu ptaka,
Dla niej to skrzydła dająca muzyka,
Ona zawsze jakaś , lecz nigdy nijaka.
Nie umie łez cofnąć i ciar pleców
wstrzymać,
Kiedy komuś się uda w jej sercu pieśń
zasiać.
Niech mówią , że miękka , lekko
nadwrażliwa,
Co rży śmiechem z deszczu i z chodu
ślimaka.
Zapisuje w notesie usłyszane słowa,
W snopku zboża chowa się przed światem.
Na kogucie na księżyc polecieć gotowa.
Pieści tęsknym okiem pagórki pyzate.
Wzdycha sennie , kiedy ogród skrzy się
zimą,
Przygarnie złote myśli- nawet te
tułacze.
Raz jest dostojną damą ,raz prostą
dziewczyną,
Raz śmieje się z losem, raz znowu z nim
płacze.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.