Wiosną
Wiosną lecą do zimnych krajów,
Ciepłotą niezrażone czekają, a w maju
Się wygrzewają i liczą sobie miliony,
Czerni i innych kolorów tony,
Najbardziej jaskrawe ubierają odzienie,
By okłamać niespełnienie...
Łżą gardłowym głosem na wolności,
Liżą przemokłe od łkania kości,
Najwspanialsze cholery świata wielkiego,
Łzy - z oczu umysłu mego...
Ach, gdybym raz się zadowolić mógł,
Gdybym pieszczotą smutku poczęstował,
Tedy największy nawet wróg,
Uciekłby w panice.
Nadejdzie ten czas,
Gdy uczucia odlecą,
Ze smutkiem i cierpieniem wraz,
Ponad niebiosa wzlecą,
Narzucą przyrodzie swoje mniemanie,
I posłyszysz ponad sobą donośne wołanie,
Niby cierpiącego męki najsroższe,
Skarby swe droższe
Oddasz - miłość czy przyjaźń,
By ukryć się w sobie,
Takoż i ja robię,
O klęsce przekonany własnej,
W klatce siedzący ciasnej.
Komentarze (1)
Hmm... a może czas wyjść na wolność??