Witkacy moje szaleństwo
Wiersz ma trzy części. Opowiada o porzuceniu przeze mnie malarstwa na rzecz pisania wierszy. Spowodowany ostrą krytyką moich prac. CZĘŚĆ I Codzienne obcowanie z twórczością idola.
Niemoc przeokrutna dręczy serce moje
Patrząc na Twe płótna na rysunków zwoje
Oczy nadwyrężam i litery składam
Cóż Tyś chciał przekazać i na płótnach
zawarł.
Stwory kolorowe błagają o życie
Farby oblekają kształty przeobficie
Pozy poronione budzą mnie o brzasku
Jakby ktoś włosami otarł je na piasku.
Precz majaczę cicho lesie wykrzywiony
Daj odpocząć głowie niech nie biją
dzwony
Uszu nie rozrywa posępna muzyka
Co nie daje zasnąć i mą głową tyka.
Każe mi bezwiednie iść przed dzieła
Twoje
I oddychać nimi i oglądać znoje
Czemu mnie tak dręczysz diable rosochaty
Wróć na połoniny zakopiańskie chaty.
Nie zaznam spokoju przy „Tworzeniu
Świata”
Przy „Rąbaniu Lasu” spazmatycznych
czatach
Pozornym chaosie groteskowe gesty
Fantasmagoryczne demoniczne treści.
Oczy me zamykam a tam znów projekcja
Twoje zdjęcia pędzą niczym moc
złowieszcza
Na kolana padam a głowa już myli
Co dziś było prawdą co pokusą chwili.
dedykuję mojemu idolowi i duchowemu przywódcy Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi
Komentarze (31)
nie lubię demonicznych treści w obrazach, ale
szanuję...
każdy ma prawo wyboru idola...
podziwiam artystyczną wrażliwość...
z podobaniem;)