Wolny uśmiech bez zobowiązań.
Wreszcie uśmiech wolny od zobowiązań.
Bez żadnych wspomnień,
pozbawiony sumienia,
pchnięty w słowa"będzie lepiej"...
Mój uśmiech.
Mój,nie twój,mój uśmiech...
Pocałunek tamten był moim szczęściem
największym.
Nie tyle co szczęściem,a rozkoszą dla
myśli.
Nie,nie rozkoszą,był nadzieją,
choć nadzieja przy tej radości gaśnie.
Cicha radość,przepełniona wspólnymi
chwilami,
nie,te wspólne chwile były pełne
miłości.
Miłość?Nie,to były dwa ciała w jednej
mowie.
Bo tamten pocałunek nie był ani
szczęściem,ani żadną rozkoszą,nadzieja nie
zna takiego ogromu,a radość nie widziała
malutkiej nadziei.Miłość odleciała,a słowa
uciekły.Bo tamten pocałunek rozpoczynał i
kończył nas.Był nami,w nas.
Tamten pocałunek kończył ciało i
rozpoczynał duszę.
Tamten pocałunek był zapowiedzią końca.
Tamten pocałunek już się
skończył.Już,wtedy,potem.
Bo to są moje usta.
Same tego chciały.
Teraz chcą wzlecieć ze słowami z
radości.
I wzlecą,gdy tylko oczy ucichną stłumione.
Komentarze (2)
Aniu, powiem wprost.podoba mi się;]
Piękny wiersz,rozmarzyłam się czytając go.Podoba mi
się. +