Wybacz mi góro
Wybacz mi, góro, że kolejny raz
niesie mnie twój cierpliwy grzbiet,
w plecaku mam wichru płacz,
w oczach – dojrzały twój wdzięk.
Do nieba tak blisko stąd,
że daszkiem czapki zahaczam o chmury,
niebo się pręży jak bury kot,
a głazy są jak koturny.
Przyszedłem, nie wiadomo po co,
przecież znam tu każdy szlak,
patrzeć jak gwiazdy nad „
Samotnią” wschodzą,
szukać ballad ukrytych wśród skał ?
Ty dobrze rozumiesz moją samotność,
bo przecież sama strwożona trwasz,
kiedy przy tobie nie ma nikogo,
choć u twych stóp leży świat.
Opowiem ci, co tam w dolinie
i jakoś przegwarzymy noc,
patrząc jak kołyszą się sosny
strzeliste,
a strumień czasu ucieka gdzieś w głąb.
Mimo chłodu tak ciepło tu,
tam w dole tylko podłość i fałsz,
a we mnie jakby pękło sześć strun,
nowe będą ze skał i gwiazd.
Komentarze (7)
Tam w górach bliżej nam do chmur, łatwiej tam marzyc,
rozmyślać. Podoba mi się klimat wiersza, natura zawsze
działa spokojem na rozdygotane hukiem miejskim dusze.
Pozdrawiam:)
choć nie byłem w miejscu o którym piszesz czytając
czułem jakbym właśnie zdobywał ten szczyt....
wiersz wybitnie nastrojowy monolog Góry wytchnieniem
dla obojga Pozdrawiam
Słowa podobne, które autor nazwał rymami - wprowadzają
jedynie dysonans; drażnią, bo nie są rymami dokładnymi
a czytelnik nie zauważa prawidłowości wiersza
rymowanego w tym utworze, ale na pewno zauważy nastrój
spokoju i obcowania z naturą.
To największy plus utworu.
Przyszedłem, nie wiadomo po co, :):):) to mahomet
przychodzi do góry a nie odwrotnie :):)
Ładnie piszesz o górach. Przyznaje, że maja coś w
sobie takiego, że człowiek podczas wędrówki po nich
zapomina o szarej rzeczywistości... Pozdrawiam!
Jeżeli masz na myśli schronisko Samotnia w
Karkonoszach, to Śnieżkę też bym nazwał po imieniu.
Nie wiem, czy mam rację, ale tak mi wszystko pasuje.