Wybór
Stojąc nad przepaścią, często się waham.
Czy skoczyć w otchłań, czy zaczekać
godzinę?
Wtedy przypominam sobie wszystkie miłe
chwile.
Kiedy brat pierwszy raz wypowiada moje
imię.
Babcia przyjeżdża z wizytą, bo się już
stęskniła.
Mama kolację urządziła sytą i wciąż o coś
pyta.
Ale to wszystko pryska jak bańka
mydlana...
Kiedy widzę, gdzie jestem i co zrobić chce
sama.
Chcę skoczyć, bo nikt mnie nie rozumie.
Nie chce zobaczyć jaka jestem naprawdę, bo
nie umie.
Zostaję z tym sama, nie wiem co mam
robić?
Czy dać sobie spokój, czy w świecie miejsce
zdobyć?
A może jak jeszcze pobędę w tym życiu
szalonym, może ktoś jeszcze pochwali,
zobaczy pracy mojej plony.
Jak na razie śmieje sie do mnie tylko
listek zielony.
Nie wiem czy zachęca mnie do innego
życia.
Do życia, z którego nie pomaga wydostać sie
siła przebicia.
A listek uśmiechnięty zaprasza do
rozmowy...
Ale ja listku nie chcę byś mnie prosił.
Przestań, spójrz komuś innemu w oczy.
Nie zabieraj z pamięci wspomnień z sieci
pajęczych.
Nie wychładzaj mej głowy jak zimą śnieg
nory zajęcy.
Bo ja mam jeszcze nadzieję, tylko,
że ona powoli gaśnie.
Kiedy stoję nad brzegiem wielkiej
przepaści.
Ale już wiem co zrobię, chwycę za listek i
pofrunę.
Nie, nic mi się nie stanie,oszukam tylko
fortunę.
A jeśli kiedyś ktoś wspomni moją osobę,
może tak przypadkiem powie moje imię.
To proszę nie płacz.
Poniosłam karę, bo miałam też winę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.