Wypoczynek
Idę na spacer w dzisiejszy ranek,
by uspokoić nerwy zszargane.
Codzienną walką, wielką gonitwą
i stresem ciągłym, że coś nie wyszło.
Droga za miasto mało ciekawa,
gruz wszędzie jakiś, pożółkła trawa,
szkło w rowach leży, papiery, śmieci
i brudno jakoś…, i smród skąś
leci.
Przyspieszam kroku, by minąć brudy,
chcę być na miejscu, gdzie leśne cudy.
Tam zieleń wokół, tam szumią drzewa,
tam ciszę znajdę, której mi trzeba.
O…, pierwsze sosny! Więc las jest
blisko.
O…, tam pod drzewem wielkie
mrowisko!
Cicho, na palcach podchodzę bliżej,
zamiast mrowiska gruz znowu widzę!
Więc się odwracam, w las głębiej
wchodzę,
chciałem być w raju, a w śmieciach
brodzę.
Ptaków nie widzę, lecz hałas słyszę,
coś uporczywie zagłusza ciszę.
Po chwili marszu drzewa zrzedniały
i autostradę widzę w oddali.
Sznury pojazdów się przesuwają,
to ludzie z miasta ciszy szukają.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.