Wytęskniony zapach wolności
Rozplotły się i opadły
łańcuchy
z głuchym łoskotem
na zimne kamienie.
Uciekłam z ciemnego lochu
zapleśniałej wiary
w ciąg dalszy
a krople słonego deszczu
wyschły już
na wachlarzach powiek
Padłam na sklepienie wolności
na nowo
dotknęłam pustą duszą nieba
spokojem i ukojeniem
radością odgłosu trzepoczących skrzydeł
silnym rytmem biło
znów serce
znów lekkie
Oświetlił mnie blask
gwiazd spadających
śpiew liści potoczył się echem
spełnił się oddech
a pojaśniałe słońce
odwołało pogrzeb dnia.
Wiosną przybrany gest codzienny
by wstać, otworzyć wodą wyblakłe oczy
zasypać przepaście
ciemne i martwe
Wolna i szczęśliwa
kładę strzęp tęczy
i uśmiech szczery
na kawałek nieżywej duszy
zwanej nieszczęśliwą miłością.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.