I wzdycham głośno...
I wzdycham głośno,Drogi Mój Boże,
Bolejąc niewinnie nad własną głupotą.
I są może głupsi. Na pewno, być może?
Głupota-gdy cnota przestaje być cnotą...
I na cóż mi były te ślepe wierzenia,
Że człowiek ma wolę nie brnięcia w trud
ścieżek,
Zawalił się zenit, horyzont widzenia,
I wiara, że człowiek to człowiek nie
zwierzę...
A może i lepiej być-było Atlasem,
Co zniesie, przeniesie, za-szczci i
szczycie.
I unieść na barkach ten padół, a z
czasem,
Mieć siłę by unieść i los swój i życie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.