...Z nadejściem zmierzchu...
Gdy codziennie budzę się rano
Moja iskierka nadziei pielęgnowana przez
noc
Gaśnie przytłoczona ciężarem
rzeczywistości
Moja dusza pozbawiona wszelkich uczuć
Spada w otchłań
Nie mając szans na przetrwanie
Okradziona z nadziei na odzyskanie
wolności
Pogrążam się w swej rozpaczy
Lecz z nadejściem zmierzchu
Odzyskuję wiarę w lepsze jutro
Z nadejściem zmierzchu zjawiasz się Ty
Sens mego istnienia
Komentarze (1)
Już myślałam że w tym wierszu będzie sam
pesymizm.Końcówka go jednak całkowicie odmieniła.
Trzeba cieszyć się życiem nie tylko o zmroku.