Za pięć dwunasta
Wszystkim, dawnym i współczesnym, upadającym Bogom.
Olimp kwitł barwą przejrzałego złota
I kwitły laurów wonne aureole.
Był wieczór, Helios już w niższych gnał
lotach
Ku szarej ziemi w pół-cieniu na dole.
A Wiek Żelazny miał się ku końcowi...
Sam Zeus stary zasłuchał się w ciszę,
Z lękiem przebierał palcami w piorunach.
Nawet Posejdon z swoich głębi przyszedł
Patrzeć jak ginie Świat Stary- z nim
duma.
A Jesień była już w zasięgu wzroku...
I Nieśmiertelni wszyscy oniemieli,
Patrząc, jak cienie wspinają się w górę,
Bo nawet Hades z piekielnej grążeli
Drżał i oblicze miał martwo-ponure.
A mrok już płynął niewstrzymaną falą...
Ares niepewnie ostrzył miecz i włócznię,
Atena trwożnie kartkowała księgi,
Hermes i Eros śmiali się, lecz
sztucznie,
Hera liczyła strzaskane przysięgi.
A lęk zabełtał przestrzenie Olimpu...
Zeus i bracia, jeszcze nie złamani,
Szukali jakiejś rozpaczliwej rady;
Szedł Król Jesieni, a Pustka szła za
nim,
Burząc kolumny i nieba Hellady.
A skra nadziei wciąż jeszcze się
tliła...
Jeden Apollo nie wyzbył się dumy
I nie zatracił świetlanej istoty:
Chwycił za cytrę, tchną mocą w jej
struny
Pieśnią wskrzeszając na mgnienie Wiek
Złoty.
A gwiazdy gasły już jedna za drugą...
Możni bogowie, świetlane boginie
Podjęli śpiewkę, w swych głosach
przeróżni.
Olimp upadnie! Już klęczy! Wnet zginie!!
Lecz oni grali, by zgłuszyć jęk Próżni.
A cisza głębsza przelała horyzont...
I tak śpiewali, tak zapamiętali
W pieśni, aż pękać zaczęły kamienie,
Głosem, co Schyłek na popiół opali,
Głosem, co ostrzem przeszywa
przestrzenie.
A liście laurów opadały z wieńców...
Komentarze (1)
Tekst przypomina mi konstrukcją antyczne dramaty ,
jest jakby pieśnią choru greckiego z pojawiajacym sie
zmiennym refrenem, trzeba się w niego wczytać