Za zamkniętymi drzwiami
Drugiego stycznia…
Nigdy nie zapomnę tego dnia,
To wydarzenie…
Odbiło się w moim życiu,
A stało się to w styczniu…
Bardzo mnie zabolało,
To, co tam się stało…
Anie znałem od urodzenia,
Zawsze byliśmy nierozłączni,
Choć zdarzały się niepowodzenia,
Zawsze byliśmy razem…
Przypadek i odrobina szczęścia
Sprawiły, że zostaliśmy parą,
Parą silną, nie do ugięcia…
Miłością liczoną wielką miarą…
Pamiętam jak Ania przyszła do mnie,
Cała była mokra od deszczu,
Wtedy odważyliśmy się na siebie…
I już nie zeszliśmy z obłoków,
Po prostu znaleźliśmy się w
niebie…
Patryk ugruntował naszą miłość,
A dwa miesiące później,
Kończąc naszą małą zawiłość,
Powiedziałem do Ani żono…
Tego cholernego dnia,
Drugiego stycznia…
Pełen optymizmu i radości,
Wyznałem mej miłości,
Że chciałbym wraz z Patrykiem
Zabrać ją na wycieczkę w góry,
Ania nie zgodziła się z mym wybrykiem
Gdyż na niebie są same czarne
chmury…
Pojechałem sam…
Zostawiając rodzinkę w domu,
Pozbywając się z serca ran…
O górach nie opowiem nikomu…
Gdy wracałem, było już ciemno…
Z góralami wypiłem po głębszym,
I tym jeszcze wbiłem kolejne
cierno…
Chciałem okazać się lepszym.
Jednak tak się nie stało,
Wracając potrąciłem jakąś panią,
Z dzieckiem, jak by tego było mało
Nie wiedziałem, co mam robić…
Ale szybko musiałem się z tym pogodzić,
Odjechałem bez skrupułów,
Nie myśląc o sumienia ciągłych
słów…
Tego dnia, strasznego dnia,
Drugiego stycznia…
Wszedłem do domu i upadłem,
Potem wstałem i usiadłem…
Zadzwonił ktoś ze szpitala…
Ktoś mi powiedział że moja żona,
Że oni…już ich nie ma…
Ktoś ich potrącił autem,
Nie wiedzą kto…
Jeszcze nie wiedzą kto był ich
katem…
Dzień drugiego stycznia,
Będę pamiętał do końca życia,
Teraz jestem zamknięty,
Widzę przed sobą drzwi,
Myślą że jestem stuknięty,
Ale ja tylko tęsknie do Ani…
Do Patryka…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.