zabierz bezradność
zatrzepotały rzęsy
spłynęły lśniące krople
upadły z łoskotem na ziemie
upadły…
zupełnie Tak jak nadzieje.
płomień świecy który miał rozjaśniać
krąg
w szkle się odbija
zakołysały się biodra
zamknęły powieki
potęgując melodii czucie
rozpamiętuje…
obraz w pamięci rekonstruuje.
ukojenie przynieść cisza miała
tulić struny rozdrgane
trzyma noc w ramionach
zapach jej słodki
wargami z
goryczą wina
miesza
i spija
bezsenność myśli zwana matecznikiem
z bezradnością na ogół zabija.
Komentarze (1)
Bardzo przejmujący wiersz, te ciągłe rozpamiętywanie i
tęsknota...skąd ja to znam :(
Piękny wiersz, bardzo uczuciowy.