Zabiłeś mnie...-ZGWAŁCONA-
Ona miała wtedy 17 lat...on 22...miało być tak pięknie...
Byliśmy sami...
W miłosnym szale...całowaliśmy się jak
opętani.
Spojrzałeś w oczy moje...i
„pragnę” –
wyszeptałeś,
Ale na moją odpowiedź...już nie
poczekałeś.
Krzyknęłam krótkie „nie!”
Lecz w ciebie zło wstąpiło,
I moje „nie” dla ciebie...już
się nie liczyło.
Walczyłam, krzyczałam...by swoje ciało
osłonić.
Nigdy wcześniej w takiej rozpaczy...
nie musiałam sie bronić.
Nie rozumiem, dlaczego tak się
zmieniłeś?
To wtedy po raz pierwszy w twarz mnie
uderzyłeś.
Broniłam się, lecz szansy mi nie dałeś,
tak brutalnie ubranie ze mnie zerwałeś.
Jak bańka mydlana...rozprysnąć bym się
chciała.
Tak abym nic nie czuła...nie widziała...nie
słyszała.
Tak chciałabym wypalić każdą część swojego
ciała,
Każde miejsce...którego twoja ręka
dotykała.
Na koniec powiedziałeś: „Nie mów, że
źle ci było”
byłam zabita wewnętrznie...ale to mnie
dobiło.
Zamknęłam oczy...myślałam że nie żyję.
Dotykam serca...ale ono bije.
Spojrzałam na ciebie...ten ostatni raz,
Pragnienie miałam jedno...
chciałam napluć ci w twarz.
Wtargnąłeś w moje życie,
Tak bardzo je zmieniłeś.
A moją młodość...czystość i
niewinność...
Od tak...po prostu zabiłeś.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.