Zaczęło się w Kaliszu I
Kalisza nie znałem, słyszałem od ludzi,
Że to miasto stare i da się polubić.
Gdy po raz pierwszy tutaj przyjechałem,
Czasu na zwiedzanie zbyt wiele nie
miałem.
Razem z mym kompanem siadłszy do
taksówki,
Pojechaliśmy bokiem zdalna od starówki.
Samochód czas jakiś sunął Górnośląską,
Minął most na Prośnie jechał w
Częstochowską.
To druga z najdłuższych w Kaliszu ulica,
Nie zdobi jej żadna piękna kamienica.
A sama prowadzi na obrzeże miasta,
Na których rozłogiem W.S.K. wyrasta.
Nieśmiało wchodzimy w zakładu podwoje,
Pokonując zamkniętych drzwi chyba ze
troje.
W dziale kadr spotkało nas miłe
przyjęcie,
Oddaliśmy papiery z załączonym zdjęciem.
Warunki nasze wygłoszone słowem,
Włączono w całości w paragraf umowy.
Tak to zawiązałem z miastem kontakt
stały,
W którym miałem dożywać zawodowej
chwały.
cdn.
Komentarze (5)
Kalisz............... rozmarzyłam się:) To miasto
gdzie spędzałam wakacje, spacery nad Prosną, bardzo
liczne mosty. Zapachy, stare podwórka, fabryka bąbek,
kocie łby na ul. Czaszkowskiej, nauka jazdy na męskim
rowerze...ach... moje
dzieciństwo..wspomnienia...wspomnienia. Dziękuję za tę
chwilkę wspomnień.
witaj, ładna opowieść o wielkim zakładzie
budowy silników tłokowych, do samolotów
i części zapasowych. w jakimś sensie zwiazany byłem z
tym zakładem, eksploatowałem takie silniki.
ciekawi mnie ciąg dalszy.ozdrawiam
bardzo ciekawie zaczyna się ta historia :-) aż się
chce pojechać do Kalisza :-)
Kalisz też pokochałem za sprawą kaliszanki.
Ja także nie znam Kalisza, ale po przeczytaniu tego
wiersza Kalisz mnie zachwyca!